Obrzędy i święta

Święta, które obchodzili nasi przodkowie odbywały się zwykle o stałych porach każdego roku. Miało to związek z gospodarką rolną i pasterską. Człowiek uzależniony wtedy od przyrody starał się w przełomowych jej momentach urządzać obrzędy aby zapewnić sobie pomyślność sił przyrody. Często zwyczaje zostały przekształocne i włączone do świąt chrześcijańskich.1
Idąc chronologicznie według roku pierwszym świętem po Nowym roku obchodzonym przez Słowian były Jare Gody. Obchodzono je 21 marca lub w pierwszą niedzielę po równonocnej pełni księżyca czyli w temin pokrywający się z dzisiejszą Wielkanocą. Zwyczaj molowania jajek w tym okresie ma korzenie pogańskie, które za symbol życia uznawali już Chińczycy, Persowie i Fenicjanie (najstarsza znaleziona pisanka ma 5000 lat, najstarsza polska pochodzi z X w. z Opola). Jajka malowane były głównie na czerwono w celu ochrony przed złymi mocami i chorobami. Tradycja łącząca je z nadejściem wiosny była tak silna, że w XII w. Kościół zezwolił na spożywanie poświęconych pisanek w okresie Wielkanocy. Symbol jajek jest związany z zmartwychwstaniem przez co jajka wykonane np. z ociosanego kamienia wkładano zmarłym do grobu.
Słowiański rodowód ma też 'lany poniedziałek', czyli Śmigus-dyngus. Powstały z połączenia 2 różnych obrzędów, śmigusa i dyngusa, nawiązuje do oblewin - obrzędu polewania się wodą w czasie przesilenia wiosennego. Oblewiny miały zapobiegać chorobom i sprzyjać płodności (stąd oblewano głównie młode kobiety). Innym zwyczajem w czasie wiosny było chodzenie po wsi z figurką bociana. U Celtów bocian wiązał się wyobrażeniem bogini płodności. Stąd pewnie historia o dzieciach przynoszonych przez bociania.2

Zwyczajem obchodzonym w dzień przesilenia wiosennego było palenie lub topienie kukły. Zwyczaj ten jest prawdopodobnie pochodzenia wschodniego. Kukła zrobiona ze słomy i udekorowana kwiatami i girlandami miała symbolizować śmierć przodków którzy umierają po to aby mogli mogli się narodzić ich potomkowie i aby rytm przyrody został zachowany.3 Można spotkać się z interpretowaniem tego obrzędu jako upamiętnienia topienia dawnych bóstw pogańskich podczas chrystianizacji Słowian, a Kościół bez powodzenia próbował zaadoptować go do swoich potrzeb jako tzw. topienie Judasza (w Wielki Piątek). Wierzono, że istoty nadprzyrodzone, w pewnych zwyczajowo ustalonych okresach roku, działały ku naszemu pożytkowi. Zobowiązywano je do tego, składając w odpowiednim czasie właściwe ofiary. Kiedy skończył się czas "pożytecznego" pobytu tych istot na ziemi, wówczas należało je odesłać tam, skąd przyszły, aby nie zaczęły szkodzić. "Być może taka jest właśnie geneza niszczenia Marzanny, zwanej również Moreną, Marzaniokiem (na Śląsku), Śmiercichą, Śmiertką, Śmierteczką, Śmiercią (w Wielkopolsce i na Podhalu). Wszystkie nazwy, w mniej lub bardziej dosłowny sposób, odwoływały się do zmory, moru, śmierci, ponieważ Marzanna była uważana właśnie za uosobienie śmierci, zimy i chorób. Powszechne było przekonanie, że jej unicestwienie spowoduje szybkie nadejście wiosny".4

Jednym z najbardziej znanych były obrzędy obchodzone w Zielone Święta. Zabawa w ten dzień była nazwywana stadem gdyż ludzie dzielili się na stada i bawiąc się ze sobą dochodziło do aktów rozpusty. Dawna nazwa stado ustąpiła sobótce od dnia, w którym najcześciej urządzano zabawy i palono ogniska czyli soboty. Inna nazwa sobótki rkupało wywodzi się od ruskiego słowa, oznaczające oczyszczające kąpanie się na początku lata. Stąd sobótka bywa niekiedy nazywana nocą kupały.
Ogiei woda występujące w tych obrzędach mogą nawiązywać do mitu brata i siostry.5 Początkowo zwyczaj ten polegał na rozpalaniu ognisk nad brzegiem wody. Ogień rozpalano w miejscach eksponowanych, miał moc oczyszczającą, łączył się z nim zwyczaj przeskakiwania. Możliwe, że wiązał się z krwawymi ofiarami i miał służyć swoistej neutralizacji skracającego się od tej pory dnia. W uroczystościach kupalnych dominowała młodzież i tej nocy panowała wyjątkowa swoboda seksualna. Dziewczęta wrzucały do wody magiczne kwiaty i zioła, mające zapewnić im odwzajemnienie uczuć, przez wodę przepędzano bydło, co miało je chronić przed chorobami. Z czasem z nocą przesilenia zaczęto wiązać legendę o kwiecie paproci oraz pojawił się zwyczaj puszczania wianków na wodę. Kościół zwalczał obchodzenie tego święta jako naruszającego normy moralne i połączył go z kultem św. Jana Chrzciciela, stąd pochodzi nazwa "noc świętojańska". Do XX wieku zachował się zwyczaj zabraniający wchodzenia do wody przed dniem św. Jana, gdyż woda wtedy jest "nieochrzczona".6

wianki1.jpg

Źródło:folk.wkrakowie.org

23 wrzesień to Swięto Plonów, dziesiejsze dożynki. W dzień ten radownao się z otrzymanych plonów,ale także zanosiło błagania do bóstw równie obfite zbiory w przyszłym roku. Po zakończeniu żniw ostatki skoszone zboża zanoszono do ośrodka kultu.7

Słowianie wierzyli w życie pośmiertne. Nie były to zapewne wierzenia bardzo rozwinięte, niemniej istniała w nich rzeka, przez którą dusze zmarłych albo są przewożone na łódkach, albo też muszą przejść po moście. Spotyka się także motyw opłaty za przewóz W związku z tym po śmierci każdej osoby przerzucano przez wodę kładkę. Po śmierci czuwano przy zmarłym, opłakiwano go, po czym wynoszono z domu w taki sposób, żeby zmylić mu drogę (np. przez okno), na wypadek, gdyby zechciał wrócić i straszyć domowników. Ciało zmarłego palono, aby dusza (nawia) szybciej dostała się w zaświaty (do krainy Nawii). Tam bóg Wołos (Weles) oceniał dusze według ich postępowania i dawał im albo szczęście, albo męki. Bardziej przyziemnym, a zarazem bardziej praktycznym powodem palenia zwłok mogła być wiara w to, że zmarli mogą wracać do świata żywych. Niekiedy przyjmują wtedy postać wampira. Dzięki wysysanej krwi ciało wampira się nie psuje. Jedynym sposobem na pozbycie się potwora jest odkopanie ciała i ucięcie głowy, którą potem należy położyć mu koło stóp (żeby nie mógł jej dosięgnąć) oraz przebić ciało kołkiem (najlepiej osinowym) lub gwoździem. Dodatkowym zabezpieczeniem było wrzucanie czegoś ostrego do urny z prochami, przyciskanie jej kamieniem lub obracanie do góry dnem.
O paleniu zmarłych przez Słowian donosili chętnie wczesnośredniowieczni podróżnicy arabscy i europejscy, zaświadczając zarazem o samobójstwie (lub zabójstwie) i paleniu wdów. W Wielki Czwartek Słowianie palili stosy ku czci swoich zmarłych krewnych. Wierzono że dusze zmarłych się przy nich ogerzewają. Dostawiano też dlatych dusz posiłki, zostawiali wodę w naczyniach aby dusza mogła sie umyć. Na środek izby rozrzucano popiół aby zobaczyć czy zmarły rzeczywiście zrobił użytek z jedzenia i wody do obmycia. Do innych praktyk związanych z pogrzebem jest wyprowadzanie zmarłego głową do przodu z domu lub przez okno aby zapomniał drogi do domu nie niepokoił żyjących. Do wierzeń greckich nawiązuje zwyczaj wkładania do trumny zmarłego pieniądze za przeparwę przez rzekę do innego świata. W tym celu kładziono też kładkę na rzekę.8
Słowiańskie cmentarze znajdowały się na polach i w lasach, co miało swój początek w stosowanym już od czasu neolitu zwyczaju użyźniania ziemi popiołem. Groby z VI - VIII w. to w przeważającej mierze pochówki ciałopalne (prochy chowano do ziemi w tzw. popielnicach). Niekiedy prochy rozsypywano w miejscu spalenia ciała. Nad urną lub resztkami pogrzebowego stosu sypano też niekiedy kurhan. Czasem urnę stawiono na takim kurhanie albo na słupie wkopanym w kurhan. We wschodniej Słowiańszczyźnie istniały też wtedy pochówki szkieletowe, które od końca VII w. rozprzestrzeniły się również u Słowian Zachodnich (pochówki nakurhanowe). W tych grobach znajdujemy narzędzia, broń, ozdoby, naczynia oraz (w grobach dzieci) zabawki, czyli wszystko, co mogło być potrzebne na tamtym świecie. Stąd można wysnuć wniosek, że nie różnił się on tak bardzo od świata, w którym nasi przodkowie przebywali za życia. Na grobach zmarłych palono też ognie (żeby było im ciepło) i zostawiano dla nich pokarm.
Przyjęcie chrześcijaństwa wpłynęło na zmianę obrządku, zaniechano palenia ciał zmarłych. Nadal jednak kulminację ceremonii pogrzebowej stanowiła trizna, zwana też strawą (to określenie w XVI w. zastąpiono zapożyczoną z łaciny "stypą"). Obrzęd strawy nie polegał wyłącznie na spożywaniu pokarmów; niekiedy, jak na przykład na Rusi - podobnie jak w starożytnym Rzymie - na cześć zmarłego urządzano gonitwy, zapasy, tańce. Głównie zwierzęta potrafiły spostrzec zbliżanie się śmierci - niespokojne zachowanie koni, zabłąkany czarny pies były niechybnymi zwiastunami śmierci. Za zwierzęta na stałe wpisane w sferę śmierci uznawano kruka, sowę, kreta. W Polsce, podobnie jak w całej Europie, istniał kiedyś piękny zwyczaj powiadamiania bydła i pszczół o śmierci gospodarza. Na Mazowszu stukano w tym celu kijem w ule, u Kaszubów nimi poruszano. W Wielkopolsce oznajmiano o śmierci drzewom w sadzie. Na Śląsku, gdy kondukt żałobny ruszał w drogę do kościoła, któryś z krewnych zmarłego biegł do stajni i wołał do bydła: Gospodarz już odchodzi! Potem pukał w drzewa owocowe i ule, mówiąc: Wynoszą już pana.9
W okresie zimowym po zebraniu plonów Słowianie popadali w zadumę i powracano pamięcią do tych którzy odeszli.
Święto Zmarłych czyli dzień poświecony ich pamięci obchodzony był przez ludy Słowiańskie kilka razy w roku, przy czym najważniejsze przypadało pierwotnie w okresie kwietniowym. Kościół Katolicki został zmuszony zaakceptować święto jesienne, ustalając je na konkretny dzień - 2 listopada.
Jeszcze w XIX wieku, zwłaszcza na wschodnich krańcach Polski, na pograniczu litewskim i białoruskim, dość powszechnie odprawiane były obrzędy ku czci zmarłych, zwane "Dziadami". Uroczystość sięga czasów pogańskich i nazywała się kiedyś przypuszczalnie ucztą Kozła, w której przewodził Koźlarz, Guślarz poeta oraz kapłan. Wyobraźnia ludowa w tym dniu tak dalece ożywiała zmarłych, że stawiano na grobach nie tylko pieczywo, ale i kaszę, miód, jajka. Często urządzano na grobach ucztę, w której brali udział krewni zmarłego. Resztki potraw pozostawiano żebrakom. Drugim obok “karmienia dusz” akcentem tego święta było palenie ogni. Początkowo zapalano ogniska na rozstajnych drogach, aby wskazywały kierunek wędrującym duszom. Przy tych stosach zziębnięte dusze mogły się też ogrzać. Od XVI/XVII w. ogniska te zaczęto palić na cmentarzach - stąd dzisiejsze świeczki i znicze na mogiłach.
W innych regionach “Dziady” odwiedzające swe rodzinne domy ugaszczano gorącym, parującym posiłkiem przy czym nie mogło przy stole zabraknąć miejsca dla żadnego z przodków. Gdy owa uczta odbywała się w domu, po powrocie z cmentarza; wieczorem gospodarz trzykrotnie obchodził chatę niosąc przed sobą bochenek chleba, a usadowiona w oknie gospodyni wypowiadała rytualne słowa:
- Kto idzie?
- Sam Bóg - odpowiadał gospodarz.
- Co niesie?
- Boski dar.
Po tych formułkach gospodarz wchodził do izby, wraz z domownikami odmawiał modlitwę i wszyscy zasiadali do stołu. Kościół katolicki starał się wykorzenić te zwyczaje, ale w efekcie świętowano Dziady potajemnie w domach opuszczonych niedaleko cmentarzy. Zastawiano w nich uczty z różnego rodzaju dań, trunków, owoców i wywoływano dusze zmarłych, rzucając za każdym imieniem nieco jadła w ogień. Cel był tak poważny i święty, iż obrzędy te przemawiały bardzo głęboko do ludzkiej wyobraźni. Wierzono, że zmarli zwołani przychodzą, że posilają się jak niegdyś. Ta jedna, jedyna noc pozwala duchom stać się podobnymi do żywych. Zostawiano więc na noc otwarte furtki, uchylone drzwi do domu, aby duchy mogły bez najmniejszych przeszkód przekroczyć progi swych dawnych domostw.

Godowe Święto to święto Słowian przypadajace na przesilenie zimowe (21-22 grudnia).
Święto Godowe, przypadające na okres zimowego przesilenia, w pewnych regionach znane było również pod nazwą Zimowego Staniasłońca i trwać mogło nawet kilka dni. Przez Słowiańskich Rodzimowierców (zarówno w przeszłości jak i obecnie) uznawane jest za początek nie tylko nowego roku słonecznego ale też liturgicznego oraz wegetacyjnego. Zwycięstwo światła nad ciemnością symbolizuje moment, w którym zaczyna przybywać najkrótszego (jak dotąd) dnia w roku, a najdłuższej nocy ubywać. Przynosząc ludziom nadzieję, napawając radością i optymizmem.
U Słowian przesilenie zimowe poświęcone było także duszom zmarłych przodków. By dusze zmarłych mogły się ogrzać palono na cmentarzach ogniska i organizowano rytualne uczty (z którymi w późniejszym okresie przeniesiono się do domostw). Był to też szczególny czas na odprawianie wróżb mogących przewidzieć przebieg przyszłego roku np. pogodę i przyszłoroczne zbiory. W pewnych regionach (głównie na Śląsku) w okresie tym praktykowano zwyczaj stawiania w kącie izby ostatniego zżętego snopa żyta. Był on zazwyczaj dekorowany suszonymi owocami (najczęściej jabłkami) oraz orzechami, zaś po święcie pieczołowicie przechowywany aż do wiosny. To właśnie z nasion pochodzących z kłosów tegoż snopa należało bowiem rozpocząć przyszłoroczny siew…
Innym zwyczajem była kultywowana szczególnie w południowej Polsce (na Podhalu, Pogórzu, Ziemi Sądeckiej i Krakowskiej oraz ponownie na Śląsku) tzw. Podłaźniczka – udekorowana gałąź jodły, świerku lub sosny wieszana pod sufitem. Powszechne było też ścielenie słomy lub siana pod nakryciem stołu… Wszystko to czyniono dla zapewnienia przyszłorocznego urodzaju. Na przełomie XVIII i XIX wieku tradycję dekorowania snopa żyta niemal całkowicie zastąpił przybyły z Niemczech zwyczaj dekorowania choinki. Wiele pierwotnych słowiańskich zabiegów magicznym (w tym np. wspomniane już ścielenie słomy lub siana pod obrusem) nadal powszechnie jednak praktykowana jest w wielu domach po dziś dzień, choć z czasem nadano im chrześcijański wydźwięk i interpretację - również wyraz "kolęda" pierwotnie oznaczał radosną pieśń noworoczną, śpiewaną podczas odwiedzania znajomych gospodarzy w noc przesilenia zimowego.10

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 License